Arek Zawiliński – opowieści z Siekierezady

Trzy gitary i jeden Arek. Arek Zawiliński w Jazz Clubie Muzeum w dzień, w którym ulice spływały upałem przyjechał aby wprowadzić w tę gorącą codzienność powiew bieszczadzkiego klimatu i wybitnego gitarowego grania oraz historii, jakich dziś już, o ile nie całkiem, nie uświadczy, to jest ich na tyle mało, że spotkać je na drodze to wielka sztuka, dostępna tylko dla prawdziwych miłośników połonin i lasów pamiętających najdawniejsze czasy.

Jazz_Club_Muzeum_Jaworzno1


Już rok temu, kiedy Arek Zawiliński zagrał w Jaworznie można było przekonać się że współczesna muzyka nie musi być nijaka, oderwana od rzeczywistości.
To, o czym śpiewa Arek wydarzyło się naprawdę, a bohaterowie jego songów żyli tam i wtedy. Są pamiętani przez wędrowców i przez rdzennych tamtejszych mieszkańców, jak na przykład dający się we znaki niegdyś rzezimieszkowie, o których wyczynach krążyły legendy, a którzy to zbudowali odrębność bieszczadzkiego świata od tego, co poza nim.

Jazz_Club_Muzeum_Jaworznor2


Śpiewa również o specyficznej filozofii życia w oddalonym w pewien sposób od cywilizacji terenie, gdzie pory roku dyktuje przyroda i wyłącznie od tego, jaka aurę zsyłają niebiosa zależy rytm dobowy.
Odrębną sprawą jest wyjątkowe Arkowe granie wykorzystujące różne techniki – fingerpicking slide i bottelneck, które sprawia, że poruszamy się w świecie przeróżnych dźwięków, których pochodzenie nie zawsze daje się wytłumaczyć. To coś czarownego, coś, co każdy powinien usłyszeć, aby nie pozostać ubogim we wrażenie.

Jazz_Club_Muzeum_Jaworzno3


Sporo opisaliśmy już wtedy w TYM artykule na temat koncertu Arka, niech więc dziś przemówi sama muzyka w kilku fragmentach zagranych z niesamowitą wirtuozerią na gitarach, które muzyk przywiózł ze sobą. A to gitara Klasyczna, Dobro oraz lap steel.
Wiele treści, wiele dźwięków to doskonała na przykład do podróżowania alternatywa dla radiowej codziennej plastikowej papki.

Tekst i zdjęcia: Moje Jaworzno

moje_jaworzno_logo